sobota, 19 stycznia 2013

[06] A reflection of a lie will keep me waiting

-April, pora ustalić pewne zasady.
Poranna gazeta ,która jeszcze przed chwilą spoczywała w ręce ojca, wylądowała na stoliku tuż obok kawy i porcelanowej cukierniczki, zdobionej chińskimi znakami i różowymi kwiatami wiśni. Papier zaszeleścił i zsunął się z wypełnionego posiłkami i naczyniami stołu, lądując na chłodnej kamiennej posadzce kuchni, po której niecierpliwie krzątała się Sheili.
-Uważasz ,że powrót do domu o czwartej nad ranem jest w porządku?
Zignorowałam jego ostry ,stanowczy ton, który obijając się o ściany pomieszczenia ,wypełniał niepokojem cały dom i zacisnąwszy dłonie na dzbanku z herbatą, oklapłam na jedno z mahoniowych krzeseł.
Byłam zbyt senna i zmęczona, by wdawać się teraz w dyskusje z ojcem, który najwyraźniej zrezygnował ze śniadania i postanowił mnie trochę pognębić. Z niepokojem przyglądał się moim wargom, które teraz łapczywie rozgryzały maślaną bułeczkę.
-Och, April- mruknął zawiedziony- Mogłabyś przynajmniej przez chwilę mnie posłuchać.
Ponownie zatopiłam usta w posiłku, zupełnie nie przejmując się groźnymi spojrzeniami domowników, które co chwila kierowali ku mojej zgłodniałej osobie. Sheili zdawała się być nawet nieco przybita, kiedy obserwowała moje oczy, ukryte w czarnych, rozmierzwionych lokach. Spoglądała na mnie znużonymi oczami ,zaciskając nerwowo pasek swojego różowego szlafroka, który delikatnie otulał jej szczupłą talię.
-Od dziś za każdą załamaną zasadę otrzymujesz tydzień szlabanu.
Ojciec wyprostował się dumnie na krześle, poprawiając granatowy krawat, zwisający z jego szyi i zanurzył usta w filiżance kawy, którą właśnie ponownie napełniła Sheili. Ze współczuciem wpatrując się w porcelanową cukierniczkę, tak gdyby to ona zawiniła, przygładziła kołnierzyk jego białej, idealnie wyprasowanej koszuli.
-Po pierwsze ostatni raz wracasz tak późno do domu i po drugie nie chcę widywać jakiegokolwiek alkoholu. To nie jest Seattle ,w którym mogłaś robić to co ci się żywnie podoba.
Wstałam od stołu, wpychając sobie przy tym do ust marną resztkę bułeczki i nadal tak samo obojętna pomaszerowałam w stronę swojego pokoju z cholernym poczuciem zmarnowanego weekendu.
Niedziela minęła równie beznadziejnie. 

***

W poniedziałkowy poranek obudził się zupełnie omotany i zagubiony, przez co ledwo poradził sobie z wydostaniem się spod granatowego koca, który utrudniał mu niemiłosiernie ,wyłączenie trzeszczącego budzika. Chyba po prostu denerwował się tym całym zamieszaniem związanym z April i czasem ,którego z każdym dniem wciąż ubywało. Zdawało mu się ,że to wszystko nie miało sensu, a to czekanie na jej uczucie ciągnęło się w nieskończoności.
Kiedy w końcu udało mu się wydostać nogę spod okrycia ,od razu wbiegł do łazienki, niezdarnie przy tym potykając się o spoczywający na dywanie T-shirt.
Przecież zawsze wszystko mu się udawało i szło po jego myśli.  Teraz miał wrażenie ,że każdy podstawia mu pod nogi kolejne kłody. Z każdą kolejną minutą, coraz bardziej żył w przekonaniu ,że ludzie pragnął jego upadków, bólu i cierpienia.
Tylko ciemnowłosa dziewczyna była w tej chwili jego nadzieją i szansą na wybawienie. Dlaczego więc tak bardzo mu to utrudnia i wciąż zdaje się być obojętna?
Na samo wspomnienie o April, jego wargi drgnęły w niepokoju. Przypomniał sobie ich piątkowy pocałunek i tańczące w ogniu usta, które choć na chwilę ich połączyły i dały spokój jego nerwowym impulsom, które nadal potrzebowały czegoś więcej.  "Potrzebowały" to za lekkie określenie do żądzy, która zawładnęła jego ciałem. On musiał mieć to czego chce. On musiał chwycić czyjąś dłoń, bo czuł się tak jakby właśnie znajdował się za burtą ,a każda kolejna fala zabierała cząstkę nadziei z jego obumierającego serca. Musiał dostać się na ląd, nawet...
I właśnie w chwili ,kiedy snuł kolejne ciemne scenariusze, w progu drzwi pojawiła się jego matka, jak zwykle zatroskana o swojego syna, który już od kilku miesięcy nie poświęcił jej choćby godziny na jakąkolwiek rozmowę. Tęskniła za Justinem, który wracając ze szkoły, zajadał się jej domowymi naleśnikami i męczył swoimi opowieściami o tętniącym życiem liceum i wciąż mimo jej upomnień ,wystawiał nogi na stół pełny jedzenia.
Wiedziała ,że coś powoli zabierało jej syna ,a mimo tego nie chciała o niego walczyć,a prawdę mówiąc - nie miała już na to sił. Po tym jak prosto w twarz wykrzyczał jej ,że wcale nie potrzebuje matki, zupełnie przestała ingerować w jego zagmatwane życie. Teraz łączył ich tylko dom, który zaraz po owej kłótni stracił swój cały blask.
Brunet zmierzył wzrokiem długowłosą kobietę, która w zupełności pozbawiona pewności siebie wcisnęła mu w dłoń kilka marnych, zmiętych dolarów. Nie protestował - włożył jej do skórzanego portfela i nie wysilając się na jakiekolwiek "dziękuję" wrócił do pokoju po świeżą bieliznę i gestem wyprosił ją z pomieszczenia.
Nie lubił, kiedy pojawiała się w jego czterech ścianach bez pukania, a tym bardziej kiedy miała odwagę bez pytania wtargnąć do łazienki, która w całości należała do niego. W ogóle nie rozumiał po co pojawia się na tym piętrze, skoro jej sypialnia mieści się piętro niżej.
Kiedy usłyszał jak zatrzaskuje za sobą drzwi, wrócił do łazienki i odkręcił kurek marmurowej wanny ,w celu zażycia odprężającej kąpieli, która miała postawić go na nogi. Poczuł jak wszystkie troski i zmartwienia odchodzą wraz z pierwszymi kroplami wody, spływającymi po jego nagim ciele.
Piętnaście minut później, zbiegł schodami do małej kuchni ,mieszczącej się tuż przy opustoszałym salonie. Pattie zdążyła już wyjść do pracy i tym samym zostawić mu na stole dwie chrupiące grzanki, posmarowane grubą warstwą czekoladowego kremu. Miał wrażenie ,że próbuje mu się w ten sposób jak podlizać - dobrze wiedziała ,że to jego ulubiony śniadaniowy posiłek ,a mając poczucie jakiejkolwiek bezradności w stosunku do syna ,chciała choć ucieszyć jego żołądek, który ostatnio żywił się jedynie tanimi fast foodami ze stacji benzynowych.
Nie wiedząc, co innego mógłby zrobić, chwycił jedną z grzanek, po czym zarzucając na ramię plecak ,opuścił dom. Chwilę potem stanął przed pokrytym jesiennymi liśćmi ogrodem i odszukawszy w kieszeni jeansów kluczyki ,otworzył drzwi swojego czarnego, sportowego mercedesa, który (niestety) był urodzinowym prezentem od jego matki.
Usiadł za kierownicą, włączył przyciskiem ulubioną stację radiową i odpalił silnik, którego ciche brzęczenie od razu nieco go uspokoiło. Zdążył już prawie zapomnieć o April i wszystkich innych problemach, z którymi teraz borykało się jego serce.
Był tak odprężony ,że nie spostrzegł nawet momentu, w którym minął wjazd na szkolny parking i przez to z  rozczarowaniem musiał ponownie okrążyć budynek. Rzucił kilkoma przekleństwami w bandę około dziesięcioletnich dzieciaków, grających w piłkę na licealnym boisku ,po czym wygramolił się z samochodu i ruszył w stronę dwójki przyjaciół, którzy pochłonięci rozmową nawet nie zauważyli ,że zmierza ku nim, obdarzając przy tym uśmiechem kilka rozkochanych pierwszoklasistek.
-Cześć- mruknął, uderzając w żebra Briana ,który ugiął się w bólu, piorunując wzrokiem przyjaciela.
-Musiałeś to zrobić akurat teraz?- warknął z zażenowaniem pokrzywdzony blondyn- Alice właśnie tutaj idzie.
Wszyscy troje prędko obrócili się w stronę bramy szkoły, przez którą właśnie przechodziło stado roześmianych dziewczyn. Wśród nich tylko jedna wyróżniała się z tłumu. Jej ognisto rude, płomienne włosy powiewały na wietrze, zakrywając bladą ,drobną twarzyczkę i duże piwne oczy, podkreślone tak dużą ilością tuszu i czarnej kredki, że dziewczyna przypominała wręcz fanatyczkę muzyki metalowej. Tak zresztą nawet wyglądała w podartych jeansach, obrzuconej ćwiekami kurtce i w glanach, które budziły grozę we wszystkich pierwszoklasistkach. Mimo tego ,że było jedną z najładniejszych dziewczyn w liceum ,zdaniem Justina wyglądała tak jakby sporo czasu minęło ,odkąd uśmiechnęła się po raz ostatni.
-Po co jej te wielkie buciory? - mruknął Max, wyrywając tym samym przyjaciół z zamyślenia.
-Dlaczego ona zawsze jest taka przybita?
Brian wydał z siebie zduszony okrzyk.
-Szkoda ,że nie wiecie jak całuje.
Wszyscy troje wybuchnęli śmiechem ,ale Justin opamiętał się znacznie szybciej niż jego przyjaciele. Przewróciło mu się w żołądku, kiedy ujrzał zgrabną sylwetkę April ,która właśnie zmierzała ku wejściu do szkoły. Jej czarne włosy dziś spięte były w wysokiego koka, co podkreślało jej szczupłą twarzyczkę o alabastrowej cerze. Padające na nią promienie słońca, wydawała się jeszcze jaśniejsza niż zwykle. Niebieskie, kryształowe oczy dziewczyny powędrowały ku niemu, ale chwilę potem utkwione były już w pożółkłym liściu, który przykleił jej się do przemoczonych tenisówek.
Odbiegł od przyjaciół -którzy pozostając sami, posłali mu pytające spojrzenia - po czym podszedł do dziewczyny, która na jego widok uśmiechnęła się nieśmiało i zacisnęła dłonie na ramieniu torby.
Uczucie, które towarzyszyło mu i w piątkowy wieczór ,i w dzisiejszy poranek, powróciło. Znów miał ochotę otulić ją swoim ciałem i zanurzyć usta w jej drobnych, szkarłatnych wargach. Miał wrażenie ,że ta żądza nigdy go nie opuści. To po prostu było silniejsze od niego. Musiał ją mieć, musiał mieć bezpieczeństwo i porządek w tej zamotanej obecnie głowie, w której już nic nie było racjonalne.
Przez marne trzydzieści minut wszystko było dla niego obojętne. Zapomniał o problemach ,na których rozwiązanie miał jeszcze tylko pięć tygodni.
A teraz znów musiał dręczyć się cholernymi pytaniami, na które nie znał odpowiedzi i zaprzątać sobie głowę "głupotami", które tak naprawdę nie były błahostkami, wręcz przeciwnie - decydowały o jego życiu.
Rób to co do ciebie należy, powiedział sobie w myślach po czym nachylił się nad jej ustami, na których miał właśnie zamiar złożyć kolejny namiętny pocałunek.
Już poczuł jej truskawką woń, przyjemnie pieszczącą nozdrza. W głowie odtwarzał już smak jej drżących warg, kiedy nagle niespodziewanie jej koścista dłoń zasłoniła fragment pożądanej przez Justina twarzy. Zupełnie nie spodziewał się sprzeciwu czarnowłosej dziewczyny, więc z zagubieniem spojrzał w jej błyszczące błękitem tęczówki.
-Przemyślałam sobie wszystko- mruknęła pod nosem, wymuszając blady uśmiech, który bardziej przypominał chłopakowi grymas- Nie uważasz ,że powinniśmy się lepiej poznać zanim...
Ale on już nie słuchał jej cichego monologu, który wygłaszała wpatrując się w czubki obłoconych tenisówek. Wystarczyło ,że usłyszał trzy pierwsze wypowiedziane przez nią słowa, aby zrozumieć o co tak na prawdę jej chodzi. Nie chciała wdawać się w tak namiętną znajomość z kimś kogo znała zaledwie parę dni, a już z pewnością nie zgodziłaby się na to czego on potrzebował teraz najbardziej.
Musiał coś wymyślić. Musiał jakoś zadziałać. Musiał uratować to uczucie, które na pewno już się w niej narodziło.

***

-Rozegrajmy to nieco wolniej, okey?
Posłałam mu największy i najszczerszy uśmiech na jaki w tym momencie było mnie stać, ale on wpatrywał się tylko tępo w brudną kałużę, tkwiącą tuż przed nami. Jego usta nawet nie drgnęły, zresztą tak samo jak dłonie spoczywające w kieszeniach i brązowe tęczówki ,pełne zagubienia.
Z rosnącym niepokojem- nie wspominając już o guli w żołądku - czekałam aż wysili się na choćby marne skinięcie głową.
-Cholera, Justin- mruknęłam ponownie- Na mnie po prostu nie działa twój urok.
Wpatrzyłam się w ten sam punkt co brązowooki, próbując ułożyć w głowie jakąś racjonalną wymówkę. Chyba tak na prawdę sama gubiłam się już w tym wszystkim i nie wiedziałam dlaczego właściwie mu o tym wszystkim powiedziałam. Wprawdzie wyglądał jakby wcale mnie nie słuchał, ale miałam wrażenie ,że poczuł się urażony.
Wyciągnął z kieszeni niebieską paczę papierosów, po czym wsunął jednego w spierzchnięte usta i ruszył w stronę parkingu, na którym dostrzegłam także jego czarnego mercedesa. Szedł tak szybko, że ledwo nadążałam ze stawianiem kolejnych kroków. A kiedy on zaciągał się już dymem papierosa, opierając się o maskę swojego samochodu, ja mijałam dopiero grupkę wpatrzonych w niego uczennic, które co chwila piorunowały mnie wzrokiem.
-Dlaczego się wściekasz? - zapytałam ,kiedy w końcu mogłam ujrzeć jego zaszklone tęczówki.

***

Chłopak zacisnął mocniej palce na cienkim papierosie, po czym spojrzał na dziewczynę, która wskoczyła właśnie na mur szkoły, obdzierając dość już zniszczone buty. Nie odpowiedział na jej pytanie. Miał wrażenie, że ciemnowłosa wcale nie oczekuje odpowiedzi. Bardziej interesował ją odłamek szkła ,który teraz nerwowo obracała w dłoni.
Dalej Justin, dalej.
Wyrzucił za siebie niedopalonego papierosa, po czym znów zadał sobie mnóstwo pytań. Cholernie bał się ,że znów coś spieprzy, więc chciał jeszcze raz dokładnie przeanalizować każdy plan, który narodził się przez ostatni tydzień w jego głowie. Tym razem robił to jeszcze dokładniej. Nawet jeden najmniejszy błąd ,mógł spowodować marne zakończenie tej całej historii.
Ale zaraz, przecież to Justin. Ten sam, który nie może odpędzić się od gadatliwych pierwszoklasistek. Ten uparty, brutalny i nieokrzesany ,który zawsze dosięga swoich celi. Przecież on nigdy nie jest przegrany. I wcale nic nie wskazuje na to ,że miałoby się to zmienić.
Ruszył w jej kierunku, nie zwracając uwagi na dzwonek  ,który spowodował ,że wszyscy uczniowie ,stojący jeszcze na dziedzińcu skierowali się do klas.
Została tylko ich dwójka i otaczająca ich cisza, zagłuszana świstami jesiennego wiatru.
-Znam cię już wystarczająco dobrze, April.
Nachylił się ponownie nad jej zdezorientowaną twarzą, odgarnął niezdarny kosmyk z czoła, po czym szepnął do ucha coś na temat minionego piątku. 
Czuła jak jego rozgrzany, papierosowy oddech otula jej delikatną skórę ,a opuszki palców wręcz drętwieją pod wpływem jego dłoni, pieszczącej jej zmarzniętą od chłodnych powiewów wiatru twarz. Znów dawała się oczarować jego wdziękom ,choć jeszcze przed pięcioma minutami twierdziła ,że jest w zupełności na nią odporna.
Ponownie dała się złamać. Pozwalała jego suchym, bladym wargom muskać jej policzek i choć czuła przy tym ogarniający ją dyskomfort, nie potrafiła przerwać tej bliskości. Gdzieś w głębi serca wciąż broniła się przed miłością i wciąż nie była gotowa obdarzyć go zaufaniem. Jego czar był silniejszy, a ona zbyt słaba by móc się z niego uwolnić.
-Ja nie chce na ciebie czekać.
Rozgrzany język chłopaka otarł się o kącik jej drżących us.
-Ja już wiem, że cie pragnę.
Dziewczyna wciąż pozostawała w bezruchu, jakby czekała na to co za chwilę się wydarzy.  Miała teraz tak ogromny mętlik w głowie. Sama nie do końca zrozumiała co przed chwilą wyszeptał jej do ucha brązowooki.
Zapadła niezręczna cisza, podczas której on obdarzał jej szyję namiętnymi pocałunkami. Nie zastanawiał się nawet nad tym co  stałby się ,gdyby zostali przyłapani przez jakiegoś nauczyciela. Musiał dopiąć swego, tylko jeszcze nie do końca wiedział jak skłonić dziewczynę do kolejnego kroku.
I kiedy kolejny raz jego język spotkał się z jej lodowatą skórą, w jego myślach narodził się plan.
-Kocham cię.
Poczuła jak przyjemny dreszcz wstrząsa jej ciałem, a chwilę później płonęła już w jego delikatnym pocałunku. Dobrze wiedziała jak te słowa, które przed chwilą padł z jego ust, działają na jej zagubione serce. Były ukojeniem ,a zarazem pozwoleniem na zaufanie brązowookiemu. Teraz była już pewna, że może poddać mu się całkowicie. Była gotowa powierzyć mu każdy swój sekret i wyjawić największe tajemnice. Pozwoliła mu zawładnąć swoimi myślami i ciałem.
Była już jego własnością, przez co tryumfalny uśmiech nie znikał z jego oblanej rumieńcem twarzy. Satysfakcja, którą poczuł wraz z tą chwilą była najwspanialszym uczuciem jakie doznał przez ostatni tydzień i wcale nie obchodził go fakt, że osiągnął to najpodlejszym czynem na jaki było go stać. Sprawił ,że w jednym momencie stał się dla niej zaufaniem, bezpieczeństwem i zrozumieniem.
-Kocham cię- szepnął powtórnie ,odgarniając z jej czoła czarne kosmyki włosów- Nie pozwól mi czekać.
Uśmiechnęła się łagodnie, wtulając głowę w jego w jego umięśniony tors. W końcu dostała od losu osobę, która obdarzyła ją jednym z najwspanialszych uczuć, więc nie miała nawet odwagi zaprzeczyć i zabrać szczęście z jego oświetlonej promieniami słońca twarzy.
Była tak szczęśliwa, że w głowie układała już scenariusze ich pierwszych randek i kolejnych pocałunków.
W myślach widziała jak trzyma ją za rękę, prowadząc przez zatłoczoną ulicę Nowego Jorku, a potem zatrzymuje by złożyć na jej szkarłatnych ustach pocałunek i wręczyć plastikowy kubek z ulubioną kawą, szepcząc do ucha słowa ulubionej piosenki.
Obraz, który malował się przed jej oczyma był jednak tek odległy ,że w prawdzie był marzeniem. Obłuda, którą stworzył zrobiła z ciemnowłosej jedno wielkie kłamstwo.
Była tylko istotą. Całkowicie bezbronną w jego chorym i brutalnym świecie, który miała poznać już za kilka tygodni. Najgorsze jednak było to ,że nikt nie potrafił obronić dziewczyny przed kolejnymi pięknymi słowami ,wychodzącymi z jego ust. Pokochała go i nikt nie był w stanie zabrać jej tego uczucia.

" Często obłuda, ub­ra­na na siłę w up­rzej­mość - wyłazi w nieo­cze­kiwa­nym momencie. "

*

Rozdział miał być dłuższy ,ale nie mam siły go kończyć.  Przepraszam, chujowy. Pewnie się na mnie zawiedliście.
Dedykuję go Julce. ♥ Mojemu skarbowi najwspanialszemu, którego bardzo przepraszam za wczorajszy odpał. :C
Chciałabym wam wszystkim podziękować za te komentarze, bardzo mnie zagrzały do pisania. ♥  ale wiem ,że teraz dałam plamę.
Mimo tego czekam na komentarze z opiniami.


























13 komentarzy:

  1. Nie rozumiem co w tym rozdziale złego... Jest fajny. Tylko nie sądzisz, że wszystko dzieję się zbyt szybko? Nie wiem co mam napisać... Ty mi się tak rozpisałaś, a ja? Nie dajesz mi podstaw abym cię za coś ganiła . J e s t e ś n a j l e p s z a
    < 3

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja Julka Cie kocha mimo tego odpalu. Gabrysia koniu rozdział jest piękny ale szablon mi się nie podoba <3 Mam Cie ostatnio dość ale wiesz przecież, ze jesteś dla mnie bardzo ważna, ale ogarnij się już trochę bo do Ciebie przyjadę i kopne Cie w dupę tak, ze mój but zostanie w środku Twojego tyłka. Jeszcze raz Gabrysiu kocham Cie ale już mnie nie wkurwiaj ; *

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, jest świetnie ! Musisz mi wybaczyć, że nie komentowałam każdego roździału, ale tak mnie to wciągnęło! Teraz pozostaje czekać na rozwój akcji :) Xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę pojąć czemu ten rozdział Ci się nie podoba, jest na prawdę.. niesamowity! Tak samo jak wszystkie inne. Jest kilka literówek, ale to nic. W końcu przy sprawdzaniu można czegoś nie zauważyć. Podoba mi się cała ta historia, jest ciekawa i trudno wywnioskować co wydarzy się dalej. Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się już niedługo :)
    Pozdrawiam i życzę weny!
    [die-in-your-arms]

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział wspaniały. Nawet sobie nie zdajez sprawy z tego jak bardzo pokochałam takiego Justina. Wykreowałaś go świetnie. Źli chłopcy mają w sobie coś takiego, co przyciąga dziewczyny. Akcję rozwijasz w dobrym kierunku, jednak mam wrażenie, że troszkę za szybko. Zabrakło mi tej tajemnicy, która zawsze towarzyszy Justinowi. Mimo wszystko rozdział był świetny.
    Co ja jeszcze chciałam... A tak! Z ciekawości weszłam w zakładkę 'Czytam, polecam, obserwuję' i znalazłam tam swój blog! To takie miłe, dziękuję. Kochana jesteś. I w dodatku jest tam taki śliczny gif z ALAYLM. No po prostu zabrakło mi słów. Jeszcze raz srdecznie dziękuję.
    Pozdrwiam i z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie jest świetny czekam na nn!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż, na początek powiem, że rozdział mimo wszystko należy do dłuższych, co mnie osobiście zachwyca. parę uwag co do wyglądu - wyśrodkowana czcionka jakoś mi nie gra... ale skoro tobie się podoba :) I karty są nierównomiernie ułożone, chociaż również mam z tym problem. Co do rozdziału, bardzo podoba mi się charakter Justina, taki, hmmm inny. Intrygujący. W ogóle, jestem zachwycona!
    www.jedna-chwila-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem, dlaczego uważasz, że rozdział jest nieodpowiedni. Jest naprawdę fantastyczny i z ogromną przyjemnością przeczytałabym już kolejny. Według mnie taka długość jest wystarczająca i odpowiednia. Niezmiernie podoba mi się w tym opowiadaniu Justin. Właśnie dodałam piąty rozdział, zapraszam: http://when-can-i-see-you-again.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. kocham. czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie tuu *,*!Obs za obs?Jeśli już zaoserwujesz to napisz mi na moim blogu ok mam dwa konta :

    http://ourcrazyworld2013.blogspot.com/

    http://loveisnotateddybear.blogspot.com/

    Z góry Ci dziękuje! ♥,♥
    Naprawde super blog!

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny blog, bardzo mi się spodobał. Zapraszam do siebie: vitaestexpectanscella.blogujaca.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy nn ? *-* zajebisty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziś wieczorem lub jutro nad ranem. przepraszam ,że tak długo nie było rozdziału.

      Usuń

Wyraź swoją szczerą opinię : )