piątek, 7 grudnia 2012

[02] Expect poisson from the standing water

Otworzyłam tylną stronę zeszytu i bazgrząc koślawe serduszka na okładce zastanawiałam się do czego tak naprawdę przydadzą mi się wzory skróconego mnożenia i inne tego typu duperele. Szczerze to nawet nie starałam się tego zrozumieć ,bo ta niezręczna cisza w klasie i piskliwy głos nauczycielki rozpraszał bardziej niż widok wychudzonego Reginalda, grzebiącego w nosie. Jego imię było równie denne jak jego rude ,kręcone włosy i trądzik szpecący jego bladą, kwadratową twarz.
Niechętnie zwlokłam się z krzesła i na wyzwanie nauczycielki podreptałam na drugi koniec sali, mijając przy tym rząd prymusów zagapionych we mnie swoimi głupkowatymi oczami.
-Pani Cook prosi cię do siebie.
Zmierzyła mnie chłodnym spojrzeniem ,po czym opadła na krzesło, które pod jej ciężarem nieprzyjemnie zaskrzypiało. 
-Szlag- mruknęłam, a pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to wczorajszy dzień i oceny z matematyki, które dopisałam do dziennika.
Sama nie wiedziałam czego mogę się spodziewać ,widząc przez szybę w drzwiach pokoju nauczycielskiego całą dyrekcję, zażenowaną pedagog i policjanta, który spojrzawszy na mnie ,pociągnął za drzwi i gestem "zaprosił" do środka. 
Zdezorientowana usiadłam na krześle otoczona wzrokiem pracowników szkoły i czując jak dzisiejsze śniadanie podchodzi mi do gardła, spłonęłam rumieńcem.
-Chyba wiesz dlaczego się tutaj znalazłaś- mruknął dyrektor wpatrując się w moje dłonie, które nerwowo błądziły po moich kolanach.
-I na pewno domyślasz się ,że poniesiesz tego konsekwencje - dodała pani Cook, która jako jedyna tutaj zgromadzona zdawała się cieszyć z mojej sytuacji.
-Nie będziemy dochodzić nawet dlaczego to zrobiłaś. Nasza decyzja jest jednoznaczna.
-Wydalenie ze szkoły, jest odpowiednią karą.

***

Czułam się fatalnie, wiedząc że znów zawiodłam swoją matkę,która liczyła na mnie bardziej niż kiedykolwiek. W drodze do baru, w którym pracowała jako kelnerka, wyobrażałam sobie jej smutną twarz i wypełnione łzami oczy, które wpatrują się we mnie z zażenowaniem i litością. 
Każdy piątek spędzałyśmy razem w "Jack i Judy" ,gdzie pochłaniałam tony naleśników przyglądając się jej ciężkiej pracy i hazardzistom, którzy przegrywali kolejne pieniądze. Intuicja podowiadywała mi ,że dzisiejszego wieczoru będzie inaczej.
Minęłam jeszcze jedną dzielnicę, po czym znalazłam się pod małą ,przydrożną knajpką oświetloną świątecznymi światełkami. Właściciela baru najwyraźniej zupełnie nie obchodziło ,że był początek lata i ludzie z pogardą i rozbawieniem obserwowali takie ozdoby. 
Woń oleju dopadła mnie zaraz po wejściu do lokalu. Odszukałam wzrokiem matkę, która stojąc za ladą podawała jakiemuś staruszkowi szklankę wody, po czym popatrzyła mnie z troską i przywołała gestem, przyklepując niesforne loki. 
-Cześć- uśmiechnęłam się nieśmiało, rzucając torbę pod barowe krzesło.
-April, dziecko. Nie udawaj, że wszystko jest w porządku.
Wykręciłam teatralnie oczami ,przeglądając kartę dań "Jack i Judy".
-Jambalaye poproszę.
-April!- krzyknęła tak ,że wzrok ludzi z sąsiedniego stolika skierował się prosto na nas- Czy ty na prawdę nie rozumiesz ,że właśnie wyrzucono cię ze szkoły?
-Okey, okey. Może być omlet- zaśmiałam się szyderczo ,ignorując piorunujące spojrzenie matki- ale tak serio to wolę jambalayę.
-Dzwonił ojciec.
Podniosłam wzrok ,by spojrzeć na jej zagubioną twarz i dopiero teraz spostrzegłam ,że po jej policzku płynie duża łza.
-To mogą być frytki i cola.
-Dzwonił ojciec- powtórzyła, tym razem głośniej i pewniej.
-No tak, często dzwoni. Nie rozumiem po co się tak wściekasz.
Wytarła dłonie w brudny ,przesiąknięty olejem fartuch i ocierając z policzka słone krople ,odgarnęła z mojego czoła kosmyk czarnych włosów.
-Martwi się o ciebie.
-Boże jedyny- warknęłam- w Seattle jest dużo szkół, możesz go ode mnie pozdrowić i przekazać ,że sobie poradzę.
-On sądzi ,że to ja sobie nie radzę z rolą matki.
Znów spojrzałam na rodzicielkę, której głos łamał się po każdym wypowiedzianym słowie, po czym przysunęłam bliżej talerz jambalai podany mi przez kelnera.
-Mówiłam przecież ,że chcę frytki.
-April, posłuchaj mnie choć chwilę- syknęła gniewnie ,wręczając mi puszkę coca-coli- Za 2 tygodnie lecisz do Nowego Yorku. Do ojca.
Już drugi raz w  ciągu dnia, poczułam swoje protestujące śniadanie, uderzające ściany żołądka i falę gorąca, która spowodowała ,że widelec ,którym konsumowałam jambalayę upadł ze stukotem na ziemię.
-Nie! - krzyknęłam - Ja się nie zgadzam.
-Gdyby to tylko ode mnie zależało to...
-No a nie?!
-April, kochanie. Zrób to dla mnie, a przede wszystkim dla siebie i pojedź tam. Skończ tą cholerną szkołę i wróć.
-Mamo...!
-Nie. Wolisz ,żeby to sąd przetransportował cię do Nowego Jorku?
-Nie wyobrażam sobie życia w obcym mieście  z człowiekiem ,którego nie widziałam 10 lat.
-Tylko rok.
Poczułam jak mimo woli w moich oczach zaczynają gromadzić się łzy.
-Nie jestem już głodna.
Odepchnęłam swój posiłek ,po czym chwyciwszy torbę wybiegłam z "Jack i Judy".
1 rok.
12 miesięcy.
365 dni.


*
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału.
Najpierw problemy z Internetem, potem szlaban za pijaństwo na dyskotece.
Idę się zabić, no.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem ,a było ich aż trzy, ku mojemu zdziwieniu.
Ciesze się ,że ktoś to czyta i mam nadzieję ,że rozdział Wam się spodoba, choć uważam ,że jest za krótki i nieco dziwny.
Tak wiem, że znów przeprowadzka, a wiele opowiadań tak się zaczyna ,ale taki pomysł narodził mi się w głowie.
Dziękuję ♥





9 komentarzy:

  1. Szkoda że tak krótko... Nie dałam cię do polecanych gdyż ja też mam karę. Piszesz świetnie. Zakochałam się w tobie. Mój chłopak będzie zazdrosny :D Śliczne , zajebiste, cudowne , kocham to. Czekam na kolejny rozdział. <3 + możesz mi powiedzieć kim jest ta dziewczyna którą jest April ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaya Scodelario. ; )
      Obiecuję ,że następny będzie o wiele dłuższy. ;3

      Usuń
  2. Nieeee ! Proszę Cię zmień ten wygląd . ! Poprzedni był o wiele ładniejszy . <3 Mówię Ci . : *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, wiem. :C
      Chciałam poeksperymentować i mi nie wyszło.
      Postaram się to zmienić w najbliższym czasie. ;3

      Usuń
  3. niedawno trafilam na twojego bloga naprawde mi sie spodobal twoj styl pisania czekam na nowy rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Troszkę króciutko, dlatego czuję pewien niedosyt. Radzę Ci zmianę czcionki, ponieważ strasznie trudno czyta się tą, zwłaszcza, że nie posiada polskich znaków.
    Swoją drogą, nieco namieszałaś, jestem naprawdę bardzo ciekawa, co wyniknie z tego całego wyjazdu do Nowego Jorku. Nawet nie wiesz jaka byłam podekscytowana, gdy zauważyłam, że wreszcie dodałaś coś nowego. Długo czekałam, spodziewałam się, że opuściłaś lub straciłaś zapał, na szczęście - nie miałam racji. Więc czekam na więcej, o wiele! I mam nadzieję, że zajrzysz, jeśli już tego nie zrobiłaś, do mnie :)
    [ jedna-chwila-jb.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski rozdział! Ale błagam zmień czcionkę bo trudno się czyta przez tą :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny.:)
    Jak możesz wpadnij też do mnie.Dopiero zaczynam :p
    http://enchanted-world-silent-thoughts.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się ; )

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoją szczerą opinię : )